Witajcie,
po dluzszej przerwie wracamy na szlaki Ameryki Poludniowej. Lofoty nie chcialy nas jednak wypuscic za darmo. Pobudka o 6 rano, sniezyca, wiatr okolo 20m/s, w porywach trzeba bylo sie mocno trzymac na sliskiej powierzchni. Nasz samolot o 9:20 bylo pozniony o okolo 3 godziny i ucieklo nam polaczenie do Oslo. Spedzilismy ekscytujacy dzien na lotnisku w Leknes, Bodø, Oslo aby ostatecznie zatrzymac sie u "Meta Mary" i ruszyc dalej okolo 4-5 rano ponownie na lotnisko w Oslo. Agaty bagaz w drodze Leknes - Bodø zaginal (szczyt norweskich umiejetnosci), ale z nadzieja czekamy na dostawe dzis wieczorem. Nasze bilety do Madrytu juz przepadly, ale za kilka "dodatkowych koron" kupilismy back up do Barcelony, a nastepnie do Madrytu. Jak sie okazalo w wieczornych wiadomosciach, to byl ostatni moment na opuszczenie Lofotow. Sztorm pokonal najwiekszego operatora Telenor i kilka wysp, z nasza wlacznie, nie ma sieci telefonicznej oraz internetu. Promy oczywiscie nie plywaja i tylko dzieki doswiadczeniu pilotow Wideroe wyladowalismy, lekko „wstrzasnieci, niemieszani”. Z niecierpliwoscia czekamy na ciag dalszy :)