Witam,
minelo juz pare dni od naszego pierwszego spotkania z Brazylia i jak narazie wszystko co pokazuja w brazylijskich telenowelach calkowicie sie zgadza;). Narazie mielismy okazje zobaczyc jak zamozni z Brazylii i sasiednich krajow spedzaja wakacje. Miejsca piekne, zarowno Buzios, jak i Cabo Frio, zyjace z turystyki, ale glownie krajowej. Sezon glowny zaczyna sie dopiero za miesiac i nie widac jeszcze turystow z naszej czesci globu. Na ulicach slychac glownie jezyk portugalski i czasami hiszpanski, prawie nikt nie zna angielskiego, co uwazamy za duza zalete...Osluchujemy sie z jezykiem i staramy mowic jak najwiecej..cdn
ellooo
Pierwszy dzien w Cabo Frio, a wlasciwie w Pero to oczywiscie rowery i poznawanie okolicy. Pero znajduje sie okolo 5 km od centrum miasta, ktorego populacja to okolo 100 000 ludzi. Cabo Frio jest bardzo specyficznym miejscem ze wzgledu na zimny prad morski, ktory konczy swoj bieg wlasnie tutaj. Dzieki temu okoliczne wody obfituja w wiele gatunkow ryb, a lokalni rybacy podobno wspinaja sie na pobliskie wzgorza aby wypatrzec lawice ryb, a nastepnie w swoich malych lodziach udaja sie na polow. Rowerowa wycieczka bazowala na poznawaniu wszystkich rajskich plaz w okolicy. Piekne wydmy urozmaicaly wybrzeze miasta. Odnioslem wrazenie, ze wody tutaj sa nieco cieplejsze niz w Buzios. Miejscowosc Pero znajduje sie na terenie rezerwatu przyrody, dlatego czystosc plaz, wody i okolicznych gor przyprawia o zawrot glowy. Do tego nieustajacy cieply wiatr z nad oceanu - wysmienite warunki dla surferow! Surfing owszem, ale tym razem bylismy pod woda. Nurkowanie w okolicach Cabo Frio, a dokladnie Parrot Island to czysta przyjemnosc. Za posrednictwem przesympatycznej wlascicielki super klimatycznego hostelu, wyplynelismy na nurkowanie z emerytowanym pilotem mysliwcow ponaddzwiekowych :) Agata, ja, nasz dive master i jego mlody pomocnik. Super! wszystkie lodzie dookola to byl jeden wielki tlok, po 15 nurkow na lodzi, a my tak kameralnie jak przystalo na dwa burzuje ;)
A i jeszcze jedna super atrakcja! Brudna stopa! :) czyli lokalna restauracja z owocami morza. Juz pierwszego wieczoru zamowilismy super mix z owocow morza plus krewetki i sam juz nie pamietam ile dodatkow. Jednej rzeczy nie przewidzielismy. Porcje tutaj to nie standard norweski,a jakosc o niebo lepsza. Czlowiek je przede wszystkim oczami. Tego wieczoru zjedlismy wszystko (bo bylo takie pyszne, ze nie dalo sie przestac), a z kazdym kesem nasze nosy zblizaly sie do blatu. Mozna powiedziec ,ze nam sie film urwal z przejedzenia :)
Danielu jak ty to pieknie mowisz - "do pekniecia" ;)