Ellooo :)
Wyglada na to, ze nasz najlepszy przyjaciel "liten kuling" (czyli maly szkwal, ktory myje okna) nie pokrzyzuje nam planow. Ostatnie sprawdzenie pogody i.... u nas 4C, w Rio de Janeiro 29C - uff... :) Ostatnio sporo tam padalo, a przeciez to od deszczu i ciemnosci uciekamy. Pakowanie zakonczone, bilety+ kopie, paszporty + kopie, plan podrozy + kopie, sciagawka z waluty + kopia, chyba tylko majtek nie skopiowalem ;) Krece rulingi ze 100 dolarowek i chowam w tajnym miejscu tajnego paska do spodni. Agata patrzy na mnie jak na kosmite. Nic nie poradze, jestem "centrus skrupulatny- do uslug" :)
Z najdzieja, ze Lofockie sztormy domu nam nie zabiora, pobujamy naszym ulubionym promem na staly lad jutro o 7 rano. Nastepnie samoloty kolejno z Bodø do Oslo, Paryza az 20.11.2007 o godz. 5 rano wyladujemy w Rio. (Roznica czasu 3 godz)
A potem juz tylko Copacabana i murzynki serwujace drinki ze swiezych owocow, mm........