Hotel Catimar jest ok, pod warunkiem, ze spisz na pietrze powyzej nr 1. O 5 rano obudzily mnie krzyki, pukanie do drzwi, glosy i halasy. Tak wiec ambitnie, usiadlem do lektury przewodnika / Juangriego / brzmi ciekawie. O 7,30 taxi na lotnisko, tym razem terminal Nacional, skad sa autobusy do Caracas (wym Karaka) 18B i o 8,20 w droge. Dotarlem do Parque Central 9,30, nastepnie taxi (30B) do Rodovias, prywatny termianal skad kupilem bilet (67B) do Puerto la Cruz. Nawet jakies napisy po angielsku sie pojawily. Bagaz nalezy nadac jak na lotnisku. Maly czerwony kwitek to jedyne co mi po moim bagazu zostalo na najblizsze kilka godz. Wedlug przewodnika 5h, wedlug rzeczywistosci 7h. Podobno ostatni prom na Margarite odplywa okolo 17.00 Troche umyslowej gimnastyki i w ostatnij chwili wyskoczylem z autobusu w Puerto la Cruze o godz 17.30 przkonany,ze czeka mnie nocleg w miescie. Plan Margarita upadl, ale hiszpanski po raz kolejny okazal sie niezbedny. Bylem chyba jedynym gringo jakiego dzisiaj widziano w tej okolicy. Krotkia rozmowa z taxi manami i okazalo sie ,ze jest jeszcze jeden prom dzisiaj. Plan Margarita powrocil. Szybka taxowka na terminal, gdzie odplywaja promy (100B / tutaj ze mne zdarto bo w pospiechu nie ustalilem stawki przed kursem). Taksowkarze twiedzili,ze ostatni prom odplywa o 19. Na malenkim terminalu chaos i tlumy. Stanalem w kolejce po bilet okolo 17.40. W trakcie czekania okazalo sie,ze trzeba wypelnic specjalny formularz (A4 tylko po hiszp.) oraz zrobic kopie dokumentu,paszportu. Dzieki uprzejmosci wspolkolejkowiczow, wyskoczylem do centrum ksero i zgarnalem po drodze formularz. Zadowolony z siebie ustawilem sie w dluuuugiej kolejce, ktora poruszala sie z predkoscia 2m,h. O godz 19 wciaz bylem jakies 30 osob przed okienkiem. Plan Margarita upadl po raz drugi. Juz mi bylo wszystko jedno, byleby kupic bilet, nawet na jutro (13kg na plecach caly czas). Na terminalu wszyscy ogladali film, ze mna wlacznie. 100m2 i 15 telewizorow! Wikingowie walczyli! hehe. Film przyspiesza czekanie, wszyscy byli wpatrzeni jak brytyjskie gwiazdy umieraja na ekranie. Na 6 osob przed okienkiem okazalo sie ,ze jest jeszcze jeden prom! wylacznie osobowy, ferry express (75B) o 20.00 Kolejny cud. Plan Margarita powrocil %) Jest bilet i nawet kilka minut na hugo de naranja natural oraz bano %) Wturlalem sie na prom, wyszukalem miejscowke, czerne okulary incognito i przycialem komara. O 22.50 (4rano na Lofotach, jeszcze nie do konca sie przestawilem) obudzily mnie halasy, a! wysiadamy. Taxi? Taxi sengior? Si porfavor. 80B z Punta de Piedras gdzie przyplywa prom do Juangriego (okolo 35km) Moj kierowca okazal sie "bratnia dusza". Plecak wyladowal na tylnym siedzeniu bo w bagazniku byl glosnik! o) Michael Jackson na full i jazda. Ale jaka! To byl pierwszy kierowca, ktory zapial pasy. Ciekawe o co chodzi, pomyslalem. Srednia predkosc wedlug mojego doswiadczenia to okolo 150h, bo predkosciomierz byl oczywiscie zepsuty, ale za to po 10min zaparkowalismy pod Hotel Patric w Juangriego. W drodze smialem sie na glos z calego dnia. W hostelu przywitano mnie cerveza zanim jeszcze zdazylem zdjac plecak. Poznalem lokalnego sasiada Marco, ktory przywital mnie "dzien dobry" i po 2 piwach "sprzedal" mi zasady w miescie. Czyli, kopia paszportu przy sobie, oryginaly w pokoju lub w sejfie hostelu, kurs 4,7 za dolara i min 7 za euro. Obiad za max 40B wypas, cerveza 10B, w hostelu 4B i wiele innych informacji, o ktorych pisac nie wolno %) I tylko nie wiem dlaczego wszyscy sie usmiechaja jak mowie, ze podrozuje sam! hehe. Jak ja lubie Ameryke poludniowa ~)