Geoblog.pl    Lofociarze    Podróże    Mexico    Mexico City
Zwiń mapę
2008
24
lis

Mexico City

 
Meksyk
Meksyk, Ciudad de México
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11028 km
 
Hello my friends!
This time we will try to write something in english especially for U :) So please forgive me all mistakes on the way. We have really limited time to spend in front of the PC.
Yesterday we finally reached Mexico City after like 40 hours. We are 7 hours behind you, so U are all probably sleeping, while we just start our evening with our really cold Sol :)
Today we have started exploring the city. We have been walking the whole day, starting with art/painting exhibition at "Jardin del Arte" - very nice pictures! Agata liked one that we could have on the wall in our house, but it was very, very big :) We walked Paseo De La Reforma from Monumento A Cuauhtemoc all the way to Museo Nacional De Antropologia. Of course we are very lucky and we had a opportunity to experience the mexican manifestation of the "left wing" in gouverment :) against something - I don´t really know but it was fun! :) And the museum? Uff, a lot of things to see - beautiful! We will visit it again on the way back, because it´s impossible to experience it fully just in one day. We finished in the nice restaurant with graet, tasty food and cerveza :) But yesterday we had a nice tacos on the corner in the middle of the night, just to say hello to the city - the proper way with really spicy sous on it! :)

Hola amigos, po rocznej przerwie ponownie jestesmy w naszej ulubionej czesci swiata, gdzie zycie uliczne kwitnie, ludzie ze soba rozmawiaja i ciesza sie chwila, czyli to wszystko czego nam brakuje na codzien na dalekiej polnocy Norwegii. Podroz z tejze polnocy do Oslo zajela nam tyle co dalsza droga do Mexico City, czyli ponad jeden dzien. Staramy sie dostosowac nasz zegar biologiczny do czasu lokalnego, gdzie jest 7 godzin do tylu w stosunku do czasu w Polsce i Norwegii. Wczoraj dotarlismy do bardzo fajnego hostelu, zamowionego przez internet. Obralismy strategie porozumiewania sie tylko w jezyku hiszpanskim, czesto wypierajac sie znajomosci angielskiego i jak narazie jakos sobie radzimy. Po wrzuceniu plecakow do pokoju wybralismy sie jeszcze na nocne tacos na rogu, gdzie tak jak lokalni udawalismy, ze ostre sosy sa niezbedne do prawdziwego kosztowania tutejszych specjalow. Nie szkodzi, ze potem musielismy wypic po butelce wody. Stosujemy sie do rad Cejrowskiego, ktory zacheca do korzystania z ulicznej kuchni, pod warunkiem, ze robi sie to dokadnie tak jak robia to lokalni. Zoladek podobno sie nie buntuje.. zobaczymy.
Poranek rozpoczelismy od spaceru na targ sztuki, Jardin del Arte, gdzie wystawiaja swoje obrazy, badz rzezby artysci ze stolicy. Kilka obrazow fajnie wygladaloby w naszym lofockim domu, ale do t4ematu wrocimy w dordze powrotnej w grudniu.
Po pokonaniu kilku przecznic dotarlismy do jednej z najbardziej okazalych ulic Ameryki lacinskiej, Paseo de la Reforma. Zdobia ja liczne pomniki, ciekawa architektura budynkow oraz niezwykle rzezby, jak na przyklad szereg lawek, niektore bardzo abstrakcyjne (patrz zdjecia). Jak by ktos nie wiedzial jak latynowsi spedzaja niedzielne popoludnie, to podpowiem, ze na.. manifestacji. Trafilismy akurat na bardzo glosna manifestacje niezadowolonej rzeszy ludzi, ktorzy nie popieraja niedawno wybranego szefa partii lewicowej. Tak wiec znalezlismy sie gdzies miedzy tlumem wszeszczacych ludzi, policjantami i latajacymi helikopterami..
Nastepnych kilka godzi spedzilismy w bardzo uznanym i polecanym Muzeum Antropologii. Jego zbiory oraz powierzchnia jest nie do przyswojenia w jeden dzien, dlatego postanowilismy wrocic tam jeszcze przed wylotem. Pocieszamy sie, ze wszystko co nam umknelo, bedziemy jeszcze mieli okazje zobaczyc w rzeczywistosci, odwiedzajac kilka bardzo waznych miejsc archeologicznych, jak Teotihuacan czy Palenque.
Niestety w ostatnich dniach nadciagnal tu zimny front znad Kanady i temperatury nie powalaja z nog. Pod wieczor jest zaledwie kilka stopni , a w dzien kolo 16-18. Dla nas to i tak tropiki, zrzucilismy zimowe ubrania i cieszymy sie "wiosenna" pogoda, a lokalni chyba nie przyzwyczajeni do tak "niskiej"temperatury biegaja w kurtach puchowych hehe..
Poddajemy sie jednak i jutro jedziemy nad Pacyfik, wygrzac stare kosci i poczuc lato:)
Puerto Escondido-raj surferow, z liczymi mniejszymi i wiekszymi plazami .. to jest to co teraz najbardziej nam sie marzy. Cdn..




 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Lofociarze
Agata & Erwin
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 72 wpisy72 106 komentarzy106 847 zdjęć847 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.10.2012 - 16.12.2012
 
 
21.10.2009 - 21.11.2009
 
 
11.11.2008 - 15.12.2008